czwartek, 28 lutego 2019

Historia 48 pączków

Hej!
Dziś mam ochotę na taki luźny wpis,humor dopisuje a dawno mnie tu nie było.Przygotowałam dla Was dziś prawdziwą historię o pączkach i oczywiście ten luźny wpis.Staram się ostatnio być osobą zorganizowaną.Dużo było przemyśleń pod tym kątem ale jak zwykle skończyło się na jednym i ostatnim zdaniu czyli "zawsze mam słomiany zapał".Od tego ostatniego zdania praktycznie wszystko się zaczęło i zmieniło.Przeczytajcie co się dalej działo...



Obraz autorstwa Perfecto_Capucine na Pixabay

Postanowiłam iż każdy ważniejszy sen zapiszę a tym samym wyciągnę z niego wnioski tak też jak postanowiłam tak zrobiłam więc niebawem będzie taki wpis o moim śnie.Kolejną rzeczą jaką zrobiłam to zaczęłam na nowo w nowym zeszycie planować wpisy na bloga.Uwierzcie mi iż z początku moja głowa była pusta od pomysłów - one same z czasem przychodziły a dzięki temu iż zawsze zeszyt mam pod ręką to pomysły natychmiast zapisuję.Ale nie biorę przecież zeszytu ze sobą gdy wychodzę z domu a wtedy z pomocą przychodzi telefon i notatki.Dzisiejszy post powstaje bez zeszytu i bez notatek z telefonu,on powstaje tu i teraz i to jest piękne a zarazem wspaniałe.Historia 48 pączków jest śmieszna a z drugiej strony mnie ta ilość przeraziła.Z pracy zadzwonił mój mąż i oznajmił mi iż pomylił się w sklepie i gdy już wyszedł z niego to okazało się iż zamiast kupić 12 to kupił 48 pączków.Moja pierwsza myśl - kto to wszystko zje?A zaraz po tym oboje odetchnęliśmy z ulgą bo na całe szczęście mamy kogo obdzielić pączkami.Tak swoją drogą zmienili u nas dostawcę pączków i ledwo zjadłam jednego pączka,był niedobry a zaraz po jego zjedzeniu zrobiło mi się niedobrze,było czuć ten olej i dużą ilość cukru - fuuuj. Nie chcę o tym nawet myśleć,może wieczorem jak mi przejdzie te obrzydzenie to spróbuję pączka od męża.Pogoda ostatnio nas rozpieszcza i pięknie świeci słoneczko ale gdyby nie ten wiatr to byłoby cudownie.Coraz częściej wyjmuję ze swojej szafy sukienki i znów kocham je nosić na nowo.Widziałam już pierwsze trzy lecące bociany więc mam nadzieję,że zima odpuściła na dobre.A sio zimo!Nawet teraz na marzec naszło mnie by zrobić takie pastelowe delikatniejsze paznokcie wiecie no takie typowo wiosenne bez żadnych tam wzorków,żadnej czerwieni tylko takie delikatne.Tymczasem lecę się poruszać trochę,może przy okazji spalę kalorię z tego pączka hihi.
Obraz autorstwa kaboompics na Pixabay

13 komentarzy:

  1. Historia 48 pączków xD Czyżby kupione w Biedronce lub Lidlu? Przy zakupie 12 i wielokrotności (karton 12 sztuk) pączek wychodzi po 40-50 groszy. Pączek pączkowi nie równy a ja pączka w ustach nie miałam od lat, bo nie lubię. Moja Mama kiedyś smażyła - leciutkie, duże, puszyste... nie nasiąknięte tłuszczem i nie przesłodzone z domową konfiturą z czarnej porzeczki. Wszyscy zajdali aż się uszy trzęsły i sąsiedzi chwalili ze takie leciutkie, pulchniutkie i pyszniutkie :P A ja smaku smażonego ciasta drożdżowego nie lubię :) Pączki z piekarni/sklepu bywają różne lepsze gorsze a i ceny są inne. Mam nadzieję, że już te mdłości i obrzydzenie po tym felernym pączku przeszły. Nic przyjemnego ;/ Na pocieszenie powiew wiosny - ja jeszcze bocianów nie widziałam ale zapach wiosny czuję :) Cudowny jest i ten śpiew ptaków ;)

    PS Cieszę się, że tutaj trafiłam. Miłego wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz,że ja nawet nie wiem gdzie mój mąż je kupił ale do tej pory mam ochotę mu coś zrobić za te pączki :D
      Nie mamy nigdzie na nie miejsca,dobrze że w sobotę jedziemy do jego rodziców to tam się ich co nieco zostawi.Co do złego samopoczucia po pączku to niby minęło ale na noc tak strasznie mnie po tym brzuch bolał,że już nigdy pączka ze sklepu nie zjem mowy nie ma.Miło mi Ciebie gościć na moim blogu - zachęcam do obserwowania by być ze mną na bieżąco :)

      Usuń
    2. Może pączka? xD No pewnie, że dobrze je ze sobą wziąć - zawsze lepiej niż jechać z pustymi rękoma :) Ullala... dobrze mieć krople żołądkowe. Ale dzisiaj już jest dobrze? :*

      Usuń
    3. Dziękuję za troskę,już jest o niebo lepiej ufff :)

      Usuń
    4. Cieszę się i oby było jeszcze lepiej ;)

      Usuń
  2. Fajnie było poczytać :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. 48 pączków, nieźle... :) Chociaż przyznam, że jako nastolatka bez problemu wciskałam 10 jak i nie więcej w Tłusty Czwartek. Teraz jem jednego i wystarcza mi na cały rok :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pączek pączkowi nie równy. Myśmy kupili znacznie mniej, bo 24 :D Zresztą, w tłusty czwartek nie jadam zwykłych pączków, sięgam po te kolorowe, z dodatkami lub donaty :)
    Pozdrawiam ciepło ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja zjadłam pączki dopiero na zakończenie tłustego czwartku, na delegacji cały stół nimi zastawili :D i jak trwałam w postanowieniu ,,nie zjem pączka'' tak złamałam się pod koniec dnia i zjadłam 2 :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam, że ja też mam slomoany zapał. Też kiedyś zapisywalam swoje sny, a sny mam dość dziwne :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak bylam mlodsza to jadlam strasznie duzo paczkow i inne slodkie rzeczy, teraz mi to przeszlo.. Jem cos slodkiego raz na miesiac moze rzadziej :D W tlusty czwartek ani jednego

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo intrygujący tytuł :) Ja w tym roku zjadłam bardzo mało pączków, ale również dlatego, że kupiliśmy tylko kilka sztuk.
    Zaciekawił mnie ten pomysł z zapisywaniem swoich pomysłów na posty, będę musiała też tak zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  9. U nas zamiast pączków faworki, a pączki po jednym dla każdego :-)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez Invincible